http://www.skarbowcy.pl/blaster/print.ph...le_id=3561
Czy którakolwiek "mainstreamowa" partia ma w ogóle zamiar zmierzyć się z tym problemem? Pytam się, bo od tego zależeć będzie to na kogo oddam głos w wyborach.
W myśl zasady "po owocach ich poznacie" od razu należy wykreślić PO, PiS oraz PSL. Te partie nie zrobiły nic w kierunku sanacji Polski.
Co pozostaje do wyboru? Korwin, który nigdy nie wygra; Kukiz, po którym nie wiadomo czego się spodziewać oraz Ruch Narodowy. Może by tak postawić na nacjonalistów? W ich programie czytam sobie, że:
http://narodowcy2014.pl/program/
Do wyboru są albo korwiny albo kukizy albo narodowcy. Najlepiej by było gdyby połączyli swoje siły, ale już wiadomo, że korwiny z kukizami się nie dogadają. Teraz będą rozmowy między kukizami i narodowcami. Pewnie też nic z tego nie wyjdzie. Ponadto jeśli rzeczywiście rozmowy z kukizami wyglądają tak jak opisał to Wipler, to wydaje mi się, że kukizom raczej nie zależy na zawarciu sojuszu w imię idei lepszej Polski. Już poczuli swoją moc ze względu na poparcie jakie mają i sodówa już im zaczyna do głowy uderzać. Chyba najlepiej by było gdyby chociaż korwiny z nacjonalistami się dogadali, to zagłosuję właśnie na nich.
A jak wy to widzicie?
Zastanawiałem się nawet, żeby zacząć czynnie działać w jakimś ONRze czy czymś w tym stylu, ale widzę, że np. w Radomiu narodowcy są raczej bardzo socjalistyczni... używają już nawet symbolu ruchu Otto Strassera:
To już dla mnie przesada, no i ciekawy też jestem na ile ci z Radomia są powiązani z całym Ruchem Narodowym. Bo sam Bosak wydaje się być ogarniętym kolesiem ale jeśli będzie miał zaplecze złożone z jakichś strasserystów to lipa.
Cytat:[...] brytyjski historyk sformułował prawo zwane syndromem Parkinsona, które w uproszczeniu mówi, że urzędnik zawsze znajdzie sobie pracę, tak żeby być bardzo zajęty. Innymi słowy, olbrzymia część biurokratów poświęca gros swojego czasu na wykonywanie zadań, które są potrzebne innym urzędnikom, a tylko niewielką część ich pracy to rzeczywiste usługi dla obywateli.
Syndrom Parkinsona w Polsce
W Polsce syndrom Parkinsona działa z wyjątkową siłą. Potwór administracji rozrasta się i pożera coraz więcej podatków na wynagrodzenia, biura, samochody, szkolenia czy podróże. Tempo, w jakim rośnie, zapiera dech w piersiach. W 1990 r., na początku transformacji, w administracji publicznej pracowało 159 tys. osób. Ostatnie dane o zatrudnieniu podane w 2004 r. mówią już o 335 tys. urzędników. Od 2004 r. już nie zamieszcza się tych informacji, chyba ze strachu przed gniewem obywateli, za to GUS publikuje dane o łącznym zatrudnieniu w administracji publicznej, obronie narodowej i ZUS, które w 2009 r. wyniosło 620 tys. osób. Ale jeżeli wykonamy kilka obliczeń, możemy wywnioskować, że na koniec 2009 r. w administracji publicznej wszystkich szczebli pracowało ponad 420 tys. osób. Co więcej, tempo wzrostu zatrudnienia przyspiesza. Zwiększenie go o 90 tys. osób w latach 2004 – 2009 trwało 5 lat, poprzednio okres takiego zwiększenia zatrudnienia trwał 9 lat, w latach 1995 – 2004. Zatem potwór zaczął żyć własnym życiem, skutecznie pożera nasze zasoby podatkowe w coraz szybszym tempie i staje się zagrożeniem dla rozwoju gospodarczego.
Rząd dumnie ogłosił na początku 2009 r., że w odróżnieniu od nieodpowiedzialnych rządów innych krajów my prowadzimy politykę oszczędnego państwa i ograniczamy wzrost wydatków. Jednak fakty mówią co innego. W 2009 r. wydatki rządu i samorządów wzrosły o ponad 10 proc., zaś zatrudnienie w administracji publicznej o 26 tys. osób i był to największy roczny wzrost zatrudnienia od wielu lat. Liczba urzędników zwiększa się wszędzie, zaś absurdalność tej sytuacji można zilustrować na przykładzie Kancelarii Prezydenta. Przed wojną prezydent Ignacy Mościcki zatrudniał od 40 do 70 urzędników, teraz zatrudnienie jest dziesięć razy większe i to mimo że mamy komputery, telefony komórkowe i internet. W minionym dwudziestoleciu były takie lata, gdy tylko w jednym roku zatrudniano w tym biurze tyle osób, ile w sumie liczyła kancelaria Mościckiego. Marzy mi się prezydent, który w swoim pierwszym przemówieniu do narodu powie takie słowa:
„Tak dalej być nie może, bo przecież chodzi o pieniądze podatników, o wasze ciężko zarobione pieniądze. Dlatego obiecuję, że gdy będę kończył moją pierwszą kadencję, liczba urzędników w Kancelarii Prezydenta nie będzie większa niż za czasów prezydenta Mościckiego, przy jednoczesnym utrzymaniu jakości i terminowości prowadzonych spraw. Może wam się wydać to niemożliwe albo bardzo trudne, ale zapewniam, że jest to możliwe i w ciągu miesiąca na mojej stronie internetowej zostanie przedstawiony plan tego projektu. Tym samym zostanie zatrzymany 20-letni proces corocznego zwiększania zatrudnienia. Mam nadzieję, że w moje ślady pójdą inne urzędy, kancelaria premiera, ministerstwa, samorządy. Symbolicznie ta zmiana w sposobie funkcjonowania państwa zostanie zapoczątkowana przez przeniesienie siedziby prezydenta Rzeczypospolitej z powrotem do Belwederu. Zaś obecna siedziba zostanie przekazana na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego, a połowa zaoszczędzonych przez kancelarię pieniędzy zostanie przekazana na sfinansowanie tych kierunków studiów na UW, które prowadzą badania na wysokim międzynarodowym poziomie. Tym samym ograniczymy rozmiar biurokracji, która pożera wasze podatki, i zwiększymy potencjał naukowy i badawczy polskiej gospodarki”.
[...]
Jeżeli co roku będziemy zatrudniali 30 tys. urzędników, to wobec starzenia się i spadku liczby ludności pod koniec tego stulecia ponad połowa zatrudnionych w Polsce będzie pracowała w administracji publicznej. Jesteśmy na najlepszej drodze, żeby zobaczyć w naszym kraju, na czym w praktyce polega ósma praca Asterixa. Rząd ogłasza kolejne PR-owe działania oszczędnościowe, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a tymczasem biegunka legislacyjna w Sejmie trwa w najlepsze, a potwór administracji rozrasta się w coraz szybszym tempie.
Czy którakolwiek "mainstreamowa" partia ma w ogóle zamiar zmierzyć się z tym problemem? Pytam się, bo od tego zależeć będzie to na kogo oddam głos w wyborach.
W myśl zasady "po owocach ich poznacie" od razu należy wykreślić PO, PiS oraz PSL. Te partie nie zrobiły nic w kierunku sanacji Polski.
Co pozostaje do wyboru? Korwin, który nigdy nie wygra; Kukiz, po którym nie wiadomo czego się spodziewać oraz Ruch Narodowy. Może by tak postawić na nacjonalistów? W ich programie czytam sobie, że:
Cytat:8. Wolność gospodarowania. Wolny naród ma możliwość samodzielnego budowania podstaw materialnych swojego życia i dysponowania owocami swej pracy. Obecny stan, w którym koszty utrzymania sektora publicznego spoczywają głównie na mniej zarabiających i drobnych przedsiębiorcach, jest nie do zaakceptowania. Zmusza on miliony Polaków do emigracji zarobkowej. Ruch Narodowy podejmie walkę z patologiami biurokracji i fiskalizmu, stanie w obronie praw podatnika. Będzie walczył o swobodę działania i dostęp do kapitału dla polskiego przedsiębiorcy, aby ten mógł tworzyć nowe miejsca pracy. Zadbamy o bezpieczeństwo socjalne Polaków proponując sprawiedliwy i prosty system emerytalny.
http://narodowcy2014.pl/program/
Do wyboru są albo korwiny albo kukizy albo narodowcy. Najlepiej by było gdyby połączyli swoje siły, ale już wiadomo, że korwiny z kukizami się nie dogadają. Teraz będą rozmowy między kukizami i narodowcami. Pewnie też nic z tego nie wyjdzie. Ponadto jeśli rzeczywiście rozmowy z kukizami wyglądają tak jak opisał to Wipler, to wydaje mi się, że kukizom raczej nie zależy na zawarciu sojuszu w imię idei lepszej Polski. Już poczuli swoją moc ze względu na poparcie jakie mają i sodówa już im zaczyna do głowy uderzać. Chyba najlepiej by było gdyby chociaż korwiny z nacjonalistami się dogadali, to zagłosuję właśnie na nich.
A jak wy to widzicie?
Zastanawiałem się nawet, żeby zacząć czynnie działać w jakimś ONRze czy czymś w tym stylu, ale widzę, że np. w Radomiu narodowcy są raczej bardzo socjalistyczni... używają już nawet symbolu ruchu Otto Strassera:
To już dla mnie przesada, no i ciekawy też jestem na ile ci z Radomia są powiązani z całym Ruchem Narodowym. Bo sam Bosak wydaje się być ogarniętym kolesiem ale jeśli będzie miał zaplecze złożone z jakichś strasserystów to lipa.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać