ZaKotem napisał(a): Jednak w sławnym przypadku Floyda dzięki jego sfilmowaniu nie ma żadnej wątpliwości, że to nie było żadne działanie w obliczu potencjalnego niebezpieczeństwa, tylko po prostu zamordowanie człowieka w oczywisty sposób już obezwładnionego. Gdyby jednak nie fakt, że morderstwo to zostało sfilmowane na żywo - a przyznajmy, rzadko się taka okazja zdarza - zapewne nikt by o tym nie wiedział a Floyd przeszedłby do akt policyjnych jako kolejny "wypadek przy pracy". I teraz jest tak - czarni aktywiści od lat starają się przekonać opinię publiczną, że wiele z czarnych zabitych lub tylko zmaltretowanych przez policję to nie żadne wypadki przy pracy, tylko celowe działanie glin chcących zgnoić czarnuchów, żeby znali swoje miejsce, dokładnie tak jak pięćdziesiąt, sto i sto pięćdziesiąt lat temu. Film, na którym każdy może sobie oglądnąć, jak funkcjonariusz państwa amerykańskiego gnoi czarnucha, znacząco zwiększa wiarygodność ich słów. I to właśnie wzburzyło wielu tych, co dotychczas uważali, że no może, ale dowodów nie ma.Oczywiście pełna zgoda. Dokonało się zbrodnia, a nie wypadek przy pracy. Tłumaczy to, ale nie usprawiedliwia, rozpierdziel, który się z tego powodu dokonał, w którym zresztą również zginęli ludzie w zbrodniczy sposób. To, co mnie obecnie interesuje, to czy należy brać rozbudzone sentymenty poważnie - tzn. czy rzeczywiście w USA jest systemowy rasizm i to był jego przejaw, czy to jednak przypadek odosobniony.
bert04 napisał(a): A więc, jak widać, gówno prawda. Proporcja zabitych murzynów jest istotnie wyższa, niż skład etniczny. Tyle że murzyni częściej mieszkają w "niebezpiecznych dzielnicach". A to znaczy tyle samo, co sprawa, o której pisałem wyżej. Korelacja, która nie tłumaczy ani tym bardziej nie niweluje efektu etnicznego.Bardzo dziwne sformułowanie - "niebezpieczne dzielnice". Czy to dzielnice sprawiają, że ludzie tam mieszkający częściej popełniają przestępstwa? Zdaję sobie sprawę, że zapewne istnieje sprzężenie zwrotne między przestępczością w dzielnicy, biedą, brakiem wykształcenia i ponownie skłonnością do przestępczości i nie wiadomo jak to przerwać. Ale obawiam się, że używanie takich eufemizmów wcale nie pomaga.
bert04 napisał(a): To wszystko racja. George Floyd był kryminalistą. Podkreślenie na "był". Do 2009 roku. Siedział do 2013 albo 2014. Potem się przeprowadził, założył rodzinę, zarabiał drobnymi pracami. Jedna z nich była, co ciekawe, w Armii zbawienia. Najczęściej jako strażnik lub wykidajło, niemniej do wybuchu pandemii miał pracować. I jeszcze jedno, wiadomo, że po śmierci mówi się najlepiej i tak dalej, niemniej tutaj wszystko potwierdza obraz Szawła, który w więzieniu się ogarnął i chciał być Pawłem. Który od wyjścia z pierdla żadnego przestępstwa nie popełnił.Ja wiem, że to nie do mnie, nie jestem nawet pewien, czy do kogokolwiek w tym wątku, bo niski poziom wrażliwości jeszcze nie oznacza, że uważa się ludzi za chwasty. Nie przesadzasz teraz z robieniem z niego męczennika? IIRC okoliczności jego aresztowania były takie, że zapłacił fałszywym banknotem, wezwany do oddania zakupionych fałszywką zakupów odmówił (dlatego została wezwana policja), a do tego był pod wpływem narkotyków. To też potwierdza "obraz Szawła"? Też się brzydzę alt-rightowym dog whistlingiem, ale od takiego mli mli o Georgu Floydzie też mi się robi niedobrze.