ZaKotem napisał(a): W większości przypadków było, a tam, gdzie nie było, można to tłumaczyć działaniem pod wpływem stresu, czasem policjantowi może się wydawać, że ktoś sięga po broń, i strzeli. To jest bardzo przykry wypadek przy pracy, ale nie zbrodnia, to się zdarza w każdym kraju, a w Ameryce częściej niż w kraju normalnym ze względu na kulturę powszechnie występującej broni palnej.Nawet jeśli „nie zbrodnia”, to nie można przejść nad tym ot tak do porządku dziennego. Bo obecny system amerykański, potraktowany całościowo jest chory. I jest chory niezależnie od tego, czy uważamy, że powszechny dostęp do broni jest pożądany, czy niepożądany. Bo z jednej strony mówimy, że wszyscy mogą mieć dostęp do broni, bo przecież normalny człowiek używa broni tylko w samoobronie i ganzdontkylpipol. A z drugiej strony powszechną praktyką jest, że policjant widząc uzbrojonego człowieka od razu wyciąga spluwę i strzela, a ława go uniewinnia, bo przecież miał uzasadnione powody bać się o życie, skoro tamten miał broń. Z jednej strony mamy doktrynę majhołmyzmajkasl i przekonanie, że osoba, której ktoś się włamuje na chatę ma prawo się bronić, a z drugiej strony sądy wydają nakazy pozwalające policji włamać się na chatę bez ostrzeżenia.
Mamy po prostu do czynienia z prawem, które jest wewnętrznie sprzeczne i ta sprzeczność generuje niepotrzebne ofiary.